Tradycją w naszym ośrodku, jest wypoczynek w okresie letnim tym razem pojechaliśmy jednak na trzydniową wycieczkę we wrześniu do Bobolic. Bobolice to mała miejscowość, właściwie wieś położona w Jurze krakowsko-częstochowskiej niedaleko Mirowa, w której odrestaurowano przepiękny zamek wart zwiedzenia.
Królewski Zamek w Bobolicach został zbudowany za panowania Kazimierza Wielkiego w drugiej połowie XIV wieku. Konstrukcja zamku opierała się na wysokiej skale ponad którą wznosiła się okrągła wieża. Ten doskonały punkt obserwacyjny umożliwiał kontakt z rycerzami na bliźniaczym Zamku Mirów. Przed wieloma laty bliźniacze zamki Mirów i Bobolice należały do dwóch braci Mira i Bobola, od których pochodzą ich nazwy. Za ich panowania zamki rosły w potęgę, a okolicznym mieszkańcom żyło się dostatnio. Bracia wspólnie wyruszali na wojny, z których obydwoje wracali z wozami przepełnionymi wspaniałymi łupami. Następnie sprawiedliwie je między sobą dzielili. Aby zabezpieczyć liczne bogactwo bracia wykuli w skale podziemny korytarz łączący obie warownie. Na straży postawili okropną czarownicę, która porażała swymi czerwonymi oczami wszystkich śmiałków, którzy tylko odważyli się sięgnąć po skarby braci. W pilnowaniu łupów czarownicy pomagał wierny pies, obdarzony doskonałym węchem oraz słuchem. Tunel w niedługim czasie zapełnił się olbrzymim bogactwem. Pewnego roku Bobol na rozkaz Króla wyruszył na wojnę z Rusią. Nie wracał przez długie miesiące nie dając znaku życia. Za dobrym władcą tęsknił nie tylko brat, ale też służba i okoliczni mieszkańcy. W końcu przed zamek przybył orszak na którego czele jechał Pan z Bobolic. Wozom wiozącym skarby wydawało się nie być końca, jednak żadnego skarbu nie dało się porównać z dźwiękiem i urodą przywiezionej branki. Na cześć powrotu brata, Mir wydał na swoim zamku wspaniałą ucztę na którą zaprosił wszystkich poddanych. Tańcom i hulankom nie było końca. Na drugi dzień jak to bracia mieli w zwyczaju, przystąpili do podziału przywiezionych łupów. Jak zawsze we wszystkim się zgadzali, aż do momentu kiedy mieli podzielić piękną białogłową. Obydwaj zakochali się w niej od pierwszego wejrzenia. Nie mogąc znaleźć rozwiązania postanowili rzucić o nią losy. Szczęście uśmiechnęło się do Bobola i wkrótce księżniczka została jego żoną. Niestety ona jednak zakochała się w drugim z braci. By uniknąć wszelkich podejrzeń księżniczka i Mir spotykali się w podziemnym tunelu, kiedy czarownica wylatywała na swój sabat. Podczas z jednej z upojnych nocy kochankowie zbudzili uśpionego psa. Jego ujadanie obudziło Bobola, który zauważył nieobecność małżonki począł jej szukać. Odgłosy zaprowadziły go do tunelu, gdzie zobaczył Mira ze swoją żoną. W przypływie gniewu dobył miecza i ugodził w pierś swego brata, swą brankę natomiast rozkazał zamurować w tunelu pilnowanym przez czarownice. Podobno do dzisiejszych czasów w noc sabatu, kiedy czarownica opuszcza tunel, można zobaczyć postać białogłowej spoglądającej smutnym wzrokiem z wieży zamku Bobolice w kierunku Mirowa. Inna legenda związana z Zamkiem Bobolice dotyczyła białej damy, która nocami ukazuje się na kamiennym balkonie. Biała dama łączona jest z bratanicą jednego z przedstawicieli rodu Krezów, który zgodnie z piętnastowiecznymi podaniami uprowadził i przetrzymywał białogłową na Zamku Bobolice. Po zakwaterowaniu poszliśmy zwiedzić okolice i piękny zamek w Bobolicach który, górował na skale nad naszą,, Jurajską chatą”, bo tak nazywał się nasz dom w którym mieszkaliśmy. Po wnętrzach zamku oprowadziła nas przewodniczka w ludowym stroju i opowiedziała o duchach i białej damie, o rycerzach, o historii bobolickiego zamku, i ruinach zamku w Mirowie. Mogliśmy zobaczyć różne eksponaty z epoki Króla Kazimierza Wielkiego: meble, zbroje rycerskie itp. Wielkie zainteresowanie wzbudziła drewniana latryna wisząca na jednej ze ścian zamku. Z tarasu widokowego roztaczał się piękny i rozległy widok na jurę. W drugi dzień zaplanowaliśmy pieszą wycieczkę do zamku w Mirowie. Właściwie została z niego tylko jedna skała ale może w przyszłości zostanie też odrestaurowany. Trasa wiodła przez pola i lasy wśród kosodrzewiny tak że z dwóch stron mieliśmy widoki na pobliskie okolice, z tyłu górował nad nami zamek Bobolicki, a na horyzoncie wyłaniała się skała Mirowskiego zamku. Odpoczęliśmy pod mirowską skałą zrobiliśmy grupowe zdjęcie i pławiliśmy się we wczesno jesiennym słońcu. Bo pogoda dopisała nam w pełni. Zjedliśmy lody i kupowaliśmy pamiątki w pobliskich sklepikach i wracaliśmy inną dolną, równie ciekawą trasą. Po drodze spotykaliśmy wspinaczy skałkowych wiszących na linach w uprzężach. Była też grota w której miejscowa ludność ukrywała się przed Niemcami w czasie II wojny światowej. Po pysznej obiadokolacji, było ognisko, zajadaliśmy bardzo dobre kiełbaski, prześpiewaliśmy prawie całe śpiewniki piosenek, przy dźwiękach gitary odbywały się różne tańce przy muzyce dyskotekowej. A co odważniejsi poszli późną nocą na teren podświetlonego zamku szukać duchów i białej damy, która co niektórym machała z oświetlonego okienka wieży. Nie wszyscy jednak mieli takie szczęście by ją widzieć. Posiłki były wyśmienite, które przygotowywali mili gospodarze. Pogoda odlotowa. Przed wyjazdem na wycieczkę został ogłoszony konkurs na najładniejsze zdjęcia z Bobolic, biegaliśmy więc i fotografowaliśmy co się dało, nas samych, przyjaciół ,zamki, skałki i przyrodę. Wróciliśmy wypoczęci i zadowoleni. Polecamy wyjazdy w rejon Jury krakowsko- częstochowskiej.